„Królowa Śniegu” – Muzyczne arcydzieło Gabriela Kaczmarka w inscenizacji Anny Niedźwiedź
Prawdopodobnie jest to najnudniejsza recenzja mojego życia, gdyż nad spektaklem w wykonaniu Szkoły Baletowej Anny Niedźwiedź do muzyki Gabriela Kaczmarka będę zachwycał się aż do znudzenia.
Balet „Królowa Śniegu”, który miałem przyjemność obejrzeć środowego poranka (15.03.2017r.) w Teatrze Wielkim w Poznaniu, to miód na moje serce.
Często łapię się na tym, że jako osoba, która w swoim życiu chce promować sztukę, zamiast zachęcać do częstszego bywania w teatrach operowych, zbyt wiele razy odwodzę osoby, z którymi się spotykam, od chodzenia na poszczególne spektakle. Dbam jednak w ten sposób o to, aby sie nie zmanierowały i nie zniechęciły do uczestniczenia w życiu kulturalnym Polski, gdyż poziom niektórych przedstawień – delikatnie mówiąc – jest skandaliczny. Dzięki Bogu teraz – z najszczerszym przekonaniem – mogę zarekomendować wszystkim spektakl w wykonaniu poznańskiej prywatnej szkoły baletowej.
Szkoła Baletowa Anny Niedźwiedź
Założycielka szkoły Anna Niedźwiedź, od samego początku, czyli roku 1994, gdy tylko wynajęła, na ulicy Mansfelda 4 w Poznaniu, pomieszczenia w celu dostosowania ich do wymogów nauczania tańca, miała marzenie, aby szkoła nie była jedynie baletowa, ale również akrobatyczna. Cel swój osiągnęła, a z kolejnymi latami osiągała kolejne, jak powiększenie szkoły o nowe pomieszczenia, produkcja własnych spektakli ze specjalnie komponowaną do nich muzyką oraz wybudowanie imponującej sali koncertowej i założenie teatru „Cortique”, którego inauguracja odbędzie się już 28 maja 2017r.
Entrèe
Po wejściu do teatru zobaczyłem tłum dzieci zajmujących miejsca na widowni, która została w pełni wykupiona. Ten widok od razu zepsuł mi humor, gdyż z doświadczenia wiem, że w trakcie spektakli dzieci wiercą się, rozmawiają, machają rękami w kierunku sceny, szeleszczą papierkami, jedzą i co najgorsze kopią w krzesła. Jednak gdy tylko zabrzmiały pierwsze dźwięki monumentalnej muzyki Gabriela Kaczmarka, a kurtyna odsłoniła pierwszą scenę taneczno-akrobatycznej bajki, młoda publiczność zamarła bez ruchu – a ja razem z nimi.
Inscenizacja, scenografia i kostiumy
Inscenizacja i reżyseria stworzona przez Annę Niedźwiedź oraz scenografia, którą zaprojektowali Max Rosen i Sławomir Wrembel – zapierały dech w piersiach. Wspólnie wdrożyli w spektakl świetne pomysły na zagospodarowanie proscenium, bocznych mostków i głównej cześci sceny jak chociażby opuszczenie kurtyny na początku spektaklu do jedynie 1/3 jej wysokości, uruchomienie zapadni – na których jedni artyści stali, a drudzy z pod spodu wychodzili – i wyciągów podtrzymujących liczne dekoracje oraz potrzebne dla akrobatów przyrządy (trapezy, huśtawki czy szarfy), a także wykorzystali do maksimum rekwizyty w postaci parasolek, hula hop, rolek i skakanek.
Kostiumy zaprojektowane przez Natalię Kołodziej i Annę Niedźwiedź były zjawiskowe, mocno przemyślane, bardzo „fikuśne”, często dwustronne, dające możliwość – poprzez odwrócenie się tancerzy – na błyskawiczną zmianę charakteru postaci. Także maski, wykonane z rzemieślniczą precyzją, stwarzały niezwykle tajemniczy nastrój. Pojawiające się bardzo realistyczne, a jednocześnie bajkowe zwierzęta jak biały wilk, niedźwiedź, sowa, renifery czy ogromny pająk, zajmujący prawie pół poznańskiej sceny, budziły ogromny entuzjazm wśród młodej publiczności. Całość podkreślała niezwykle barwna, wprost zachwycająca i przyciągająca uwagę charakteryzacja autorstwa Anny Hempelskiej.
Te wszystkie techniczno-wizualno-estetyczne zabiegi spowodowały, że oczu od spektaklu nie można było oderwać.
Choreografia
Całość przedstawienia była bardzo spójna i pasująca do siebie w sposób nadzwyczajny, mimo tego, że balet choreografów miał wielu, a byli nimi: Magdalena Kossakowska, Sandra Napierała, Anna Niedźwiedź, Iwona Ratajczak, Karolina Sierant, Wiera Szymańska, Beata Wrzosek-Dopierała oraz Viktor Davydiuk. Perfekcyjnie opanowali oni ponad 120 osób występujących w spektaklu i stworzyli zróżnicowany ruch przede wszystkim oparty na czystej technice klasycznej. Szczególną uwagę zwracały eleganckie, następnie dynamiczne wstawki taneczne (tu już nie czysto klasyczne), które w swym charakterze świetnie podkreślały styl zachowania poszczególnych grup jak Diabły, Kawalerowie, Zbójcy czy Duchy w choreografii Viktora Davydiuka, Pajączki i Pająki w choreografii Wiery Szymańskiej oraz Damy, Zbójniczki i Śnieżynki w choreografii Beaty Wrzosek-Dopierały.
Artystyczne wykonanie
Uczniowie Szkoły Baletowej Anny Niedźwiedź zachwycali w każdym momencie przedstawienia. Na wyróżnienie zasługują dziewczynki – świetne technicznie, perfekcyjnie wyćwiczone w zadanej choreografii (wrażenie robiły piękne klasyczne ręce) i bardzo dobrze tańczące na pointach (może z małymi, potknięciami). Jednak to wszystko bez wyrazu artystycznego niewiele by znaczyło.
Przeciętny widz, przychodzący na baletowy spektakl, nie musi znać się na technice wykonywanych elementów. Natomiast doskonale zna się na emocjach. Wie jak to jest być szczęśliwym, smutnym, wystraszonym, poważnym czy uśmiechniętym, wiec brak emocji na scenie jest lekceważący dla publiczności. Jednak podczas tego występu ani przez sekundę żaden z artystów nikogo nie obraził. Wszyscy od początku do końca byli wręcz „zatraceni” w rolach, jakie wyznaczyli im twórcy spektaklu. Jak na dzieci w tak młodym wieku to osiągnięcie wprost niebywałe.
W spektaklu uczestniczyli także tancerze poznańskiego Teatru Wielkiego, z których na szczególne wyróżnienie zasługują Maria Kielan, Horiuchi Asuka, Lidia Zwolińska (ze ślicznym uśmiechem, ale czasem z brakiem panowanie nad mimiką twarzy podczas wykonywania trudnych elementów), Mateusz Sierant, Arkadiusz Gumny, Viktor Davydiuk i Gento Yoshimoto.
Martwi mnie jednak ewidentnie spadający poziom artystów baletu „teatru pod pegazem”, który jeszcze do niedawna rywalizował o pierwszeństwo z baletem Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie. Było to widać w „Królowej Śniegu”, szczególnie w męskim zespole, który niechlujnie poruszał rękami, a technika ich nóg – w większości przypadków – pozostawiała wiele do życzenia. Widać tu duże zaniedbania ze strony kierownictwa baletu, które może w końcu się opamięta i zacznie wykorzystywać swoich wspaniałych tancerzy do zadań jakich przygotowywali się przez 9 lat ciężkiej pracy w szkołach baletowych, a nie do zapychania dziur w nieudolnych choreografiach spektakli operowych, które w ich wykonaniu widziałem.
Akrobaci
Na najwyższym poziomie zaprezentowali się wszyscy akrobaci uczący się w poznańskiej Szkole Artystyczno Akrobatycznej również założonej prze Annę Niedźwiedź. Wykonywali oni karkołomne figury (dzieci popisujące się na zwisających trapezach i szarfach na wysokości kilku metrów nad ziemią, „ludzie gumy” ekstremalnie wyginająy swoje ciała, dziewczynka podnoszona i podrzucana jak piłeczka przez swojego partnera oraz zjawiskowy taniec pole dance) budzące aplauz i podziw u wszystkich widzów.
Bajkowa historia
Przez większość przedstawienia jego treść nie była dla mnie klarowna. Spektakl odbierałem jako, kolejno mijające, piękne sceny i obrazy baletowe. Jednak w ostatniej odsłonie wszystko się wyjaśniło. Przez cały poranek nie rozumiałem po co są dwie interesujące, jednocześnie tajemnicze z wyglądu kukły (projekt Olga Ryl-Krystianowska) płci obojga. Przytwierdzone były one do ciał tancerzy, którzy z tyłu przesuwali je, prawie niewidoczni, bo przysłonięci ich ogromem. Potem ta męska zniknęła i pojawiła się ponownie dopiero pod koniec baletu, a żeńska snuła się powoli, pojawiając w prawie wszystkich spektaklu odsłonach. Wszystko zostało wyjaśnione w ostatniej scenie, gdy obie kukły zamieniły się w żywą dziewczynę i chłopca – to przecież była Gerda i jej młodszy – omamiony przez Królową Śniegu – brat Kaj, a oglądane piękne wizualnie i rewelacyjnie oświetlone sceny (zjawiskowe efekty specjalne w postaci chociażby dymów) to krainy, które Gerda przemierzała, aby odnaleźć swojego brata i uratować go z rąk zawsze chłodnej i pozbawionej uczuć Królowej Śniegu.
Przejdźmy do najważniejszego…
Mówiąc krótko – gdyby w czasach dzisiejszych żył Piotr Czajkowski, komponowałby właśnie tak, jak robi to Gabriel Kaczmarek. Jego muzyka zdecydowanie wychodziła na pierwszy plan, a napisana została specjalnie do tego przedstawienia. Ten – nie boję się użyć tych słów – geniusz kompozytorski, podporządkował sobie wszystkich na widowni. Emocje jakie wzbudzał swoją muzyką powodowały w mojej głowie i ciele przeszywające doznania. Monumentalne, świetnie rozmieszczone chóry męskie i dziecięce (na proscenium i balkonach widowni) dawały wrażenie muzycznej trójwymiarowości, natomiast wykorzystanie skrzypka i muzyków z bębnami, będących częścią scenicznej inscenizacji, w sposób niezwykle kompatybilny współgrały z potężną i jednocześnie przyjemną dla ucha muzyką wydobywającą się z teatralnego orkiestrionu.
Wrażliwość na melodię jest cechą rozpoznawczą młodego, bo zaledwie 31-letniego Gabriela Kaczmarka. Jego baletowa muzyka, od pierwszych dźwięków, budziła najpiękniejsze odczucia w sercach każdego słuchającego ją widza. Czasem filmowa, czasem podchodząca pod Prokofiewa, połączona ze śpiewem melodia, budowała atmosferę magiczną, tajemniczą i po prostu bajkową.
Znakomicie poprowadzona przez dyrygenta Cheung Chau niewielka, bo około 40. osobowa orkiestra Sinfonietta Polonia, zagrała „Królową Śniegu” po mistrzowsku, brawurowo i ze wspaniałą, wrażliwą interpretacją.
Już nie mogę się doczekać kiedy powstanie płyta ze spektaklu „Królowa Śniegu” z muzyką Gabriela Kaczmarka – mam nadzieję, że po tej recenzji otrzymam ja za darmo – i którą to po nocach zamierzam się, aż do znudzenia, delektować. Jej szybsze powstanie można wspomóc wpłacając określone datki na kontu Fundacji Artystyczno – Edukacyjnej Anny Niedźwiedź.
Śpiewacy
Ze śpiewakami było różnie. Wszyscy operowi, profesjonalni, lecz nie wszyscy zjawiskowi. Do wykonania mieli niezbyt trudne technicznie arie ze słowami niefunkcjonującymi w żadnym języku, a świetnie wymyślonymi przez Kaczmarka i Niedźwiedź, a wyśpiewywali je „białym” musicalowym głosem. Pozytywne, lecz najmniejsze wrażenie zrobiły na mnie Eliza Kierepka (Królowa Śniegu) i Izabela Tarasiuk-Andrzejewska (Pieśniarka, Zbójniczka, Eskimoska), zdecydowanie lepiej zaśpiewali Magdalena Stefaniak oraz kilkunastoletni chłopięcy sopran osiągający imponujące górne rejestry głosowe (lecz ciągle jeszcze muszący szlifować technikę) Philippe Szkudlarski (Kaj), natomiast wprost zjawiskowo zaprezentowała się ślicznie wyglądająca na scenie, śpiewająca piękną barwą i świetną techniką Jessica Musielska (Gerda). Najbardziej jednak zapamiętany przeze mnie został robiący mistrzowskie miny i wydobywający z siebie niesłychanie zabawne dźwięki – nie wiem co w spektaklu znaczący, lecz świetny aktorsko – Tomasz Raczkiewicz (Szepczący Królowej).
Na piedestały…
Tak wartościowe przedsięwzięcie jakim – myśląc już w całości – jest Szkoła Baletowa Anny Niedźwiedź, może powstać wyłącznie wtedy, kiedy zbuduje się przyjazną atmosferę pracy i tworzy sztukę wspólnie, z szacunkiem do uczniów, współpracowników, widzów i ogólnie siebie nawzajem. Taką właśnie atmosferę, w swoim zespole, stworzyła Anna Niedźwiedź i tylko za to, razem z Gabrielem Kaczmarkiem, powinni zostać – już za życia – wynoszeni na piedestał. A naszym wspólnym obowiązkiem jest po prostu o to zadbać.
©Oskar Świtała
Recenzja również na: e-teatr.pl
Boże co to za szrlatan wypisuje te „recenzji#??? Zero fachowiści, zero wiedzę na teraz gistorii muzyki, a także jej dzisiejszym kształtu. Facet gdybyś orientował się kto dziś piszę dobrą muzykę w Polsce, nie pisałbyś o Kaczmarku, że to „geniusz”. Kompromitacja na całego i jeszcze ten egzaltowany język….
Rozumiem, że powinienem pisać takim językiem i stylistyką jaką jest napisany powyższy komentarz 🙂 Wtedy z pewnością lepiej Pan by zrozumiał, co jest w sztuce wartościowe. A na pewno jest nią muzyka komponowana przez Gabriela Kaczmarka 🙂 Serdecznie nie polecam się dla Pana na przyszłość 🙂 oskar świtała
Chłopie, że pierwsze zdania to litrówki, to jeszcze uwierzę. Ale! Ja piszę, ty piszesz…. on piszE. Ta wtopa to już dowód na to, że jesteś głąb. Biorąc pod uwagę Twoją wrażliwość, na sztuce znasz się tak samo jak na języku polskim. Tak więc jeżeli mamy do czynienia z kompromitacją, to w Twoim przypadku.