Nie żyje Feliks Malinowski – Czas na wspomnienia…
„Wszystko zaczęło się i skończyło w okresie gruszek… – tak tajemniczo rozpoczęła rozmowę ze mną artystka baletu Bożena Malinowska, żona Feliksa Malinowskiego – „…gdy wrócił z Moskwy z Olgą Sawicką, pracowaliśmy wspólnie w Operze na Nowogrodzkiej. Ni stąd, ni zowąd zaczął mi przynosić pyszne, soczyste gruszki od rodziców z sadu. Tak zaczęła się nasza miłość. Teraz gdy odszedł, także jest okres na gruszki. Zdążył jeszcze zjeść pierwszą dojrzałą z naszego podparyskiego sadu”.
„Pamiętam go jeszcze ze szkoły baletowej – wspomina dalej żona – był 5 klas wyżej ode mnie, wszystkie dziewczyny podkochiwały się w starszych kolegach. Po latach losy nasze się złączyły…”
Bożena Mirkowicz i Feliks Malinowski wzięli ślub 56 lat temu 20 listopada 1962 roku, a pięć lat później na świat przyszła ich jedyna córka Olga.
Feliks Malinowski
Feliks Malinowski urodził się 30 czerwca 1936 roku w miejscowości Kisielany na Podlasiu, 10 km od Siedlec. Jego matka opiekowała się domem, a ojciec pracował na kolei. Miał dwóch starszych braci.
Już w dzieciństwie wyróżniał się sprawnością wśród kolegów. Gdy miał 13 lat jego rodziców wezwała pani od gimnastyki i namówiła, aby wysłali syna do szkoły baletowej. Parę miesięcy później, a dokładnie od roku 1950, mały Feliks był już uczniem Szkoły Baletowej w Warszawie, która mieściła się wtedy w baraku przy Alei Niepodległości, w miejscu obecnej SGGW. W 1951 roku uczniów i siedzibę szkoły przeniesiono do odbudowanego właśnie skrzydła Teatru Wielkiego, a w roku 1956 instytucja otrzymała własną siedzibę przy ulicy Moliera, gdzie mieści się do dnia dzisiejszego.
Feliks Malinowski po pięciu latach nauki pod kierunkiem Mariana Wintera i Zygmunta Dąbrowskiego opuścił szkołę i od razu otrzymał angaż do nowo powstałego właśnie Polskiego Zespołu Tańca, założonego przez Eugeniusza Paplińskiego. Tam 19-letni artysta zaczął stawiać pierwsze kroki jako zawodowy tancerz. W niedługim czasie awansował na solistę. Z zespołem tym odbył liczne tournée w Polsce oraz w ZSRR, NRD i Czechosłowacji.
W styczniu 1957 roku został solistą Opery Łódzkiej, gdzie pracował dwa lata. Kierownikiem baletu był wtedy wybitny tancerz i choreograf Feliks Parnell. Feliks Malinowski często zaznaczał, że to właśnie Parnell uświadomił mu, że taniec to nie tylko technika, ale przede wszystkim artyzm. Z jego żoną, Marią Parnell z domu Łapińską, występował w tamtejszym zespole i wspominał, że to ona nauczyła go trudnej sztuki partnerowania. Z Operą wyjeżdżał do Francji, Anglii i Szkocji.
Na początku roku 1959 przeniósł się do Opery Warszawskiej, która swoją siedzibę miała przy ulicy Nowogrodzkiej 49 (obecnie Teatr Muzyczny „Roma”). Od razu wszedł w cały repertuar baletowy, zaczęto powierzać mu role solistyczne i szybko awansował. Tańczył tam m.in. swoją ukochaną partię Romea w „Romeo i Julii” Prokofiewa.
…jako Holofernes w „Judith” Honeggera
Aktor Wiktor Skowroński pamięta jego występy z tamtych czasów. Wspominał mi: „Pierwszy raz podziwiałem Pana Feliksa w „Romie”, w roku 1962 za wspaniałej dyrekcji Wodiczki. Tańczył Holofernesa w „Judith” Honeggera. Zwracał uwagę wyjątkowo szlachetną męską urodą i postawą. Potem w 1964 oglądałem premierę „Nagiego księcia” Twardowskiego, gdzie kreował rolę tytułową. Był nadzwyczajny. Widziałem go wielokrotnie, w Polsce niemal we wszystkim”.
W roku 1960 Feliks Malinowski został wysłany wraz z Olga Sawicką przez Ministerstwo Kultury i Sztuki na 6. miesięczne stypendium do Teatru Bolszoj w Moskwie. Na zakończenie takiego pobytu do dobrego smaku należało poproszenie dyrektora baletu o zatańczenie jakiejś małej roli z aktualnego repertuaru baletowego. Wtedy dyrektorem baletu był Władimir Prieobrażenski, który wyznaczył im balet „Giselle”, a co niesamowitego partie czołowe, czyli Giselle i Alberta. Malinowski trafił do znakomitego pedagoga i tancerza Aleksieja Jermołajewa. Przygotowania do występu były bardzo intensywne i męczące, o czym świadczyć może historia:
Podczas jednej z prób Feliks Malinowski wykonywał wariację z II aktu „Giselle”. Jermołajew nagle zapytał: „Zapomniał?”. „Nie” – odparł Malinowski. „To jeszcze raz” – rzekł pedagog. Sytuacja powtórzyła się parokrotnie. W końcu wykończony i zdenerwowany ciągłym powtarzaniem tancerz zorientował się, że pytanie ”zapomniał?” znaczy po rosyjsku „zapamiętał?”.
…na sali prób w Teatrze Bolszoj z Galiną Ułanową
Olga Sawicka i Feliks Malinowski jako jedyni tancerze w historii Polski dostąpili prestiżowego zaszczytu zatańczenia w rosyjskim Teatrze Bolszoj – najlepszym zespole baletowym świata. Ten niezwykle ważny wieczór dla polskiego baletu odbył się 6 marca 1961 roku. Pas de deux „wiejskie” z I aktu tańczyła wtedy Jekatierina Maksimowa, Mirtę – Maja Samochwałowa, a jedną z przyjaciółek – Elena Riabinkina. Po spektaklu Olga Sawicka i Feliks Malinowski od razu otrzymali propozycje dalszych występów w Tbilisi, Erewaniu i Wilnie.
Po powrocie do Polski Feliks Malinowski tańczył nadal w Operze Warszawskiej. W międzyczasie zachwycał publiczność gościnnymi występami w Teatrze Wielkim w Łodzi, Operze Gdańskiej, a także na koncertach w Bułgarii, Finlandii oraz w Genui podczas tournée z Operą Poznańską jako Iwan w „Ognistym ptaku”. Występował również w filmie baletowym „Opowieści Hoffmana” do choreografii Jeana Babilée kręconym w Paryżu. W 1964 roku wystąpił jako tancerz niepunktowany na I Międzynarodowym Konkursie Baletowym w Warnie partnerując Elżbiecie Jaroń. W tym samym roku dostał propozycję pracy od Soni Gaskell w Het Nationale Ballet, a w 1966 od samego Maurice Bejarta w jego Balecie XX Wieku, jednak ani dyrekcja teatru, ani Minister Kultury nie zgodzili się na wyjazd artysty z kraju.
…jako Albert w „Giselle” Adama
W 1966 roku został pierwszym solistą Teatru Wielkiego w Warszawie. Jednak pod koniec lat 60-tych na skutek konfliktu z ówczesną primabaleriną zostawał odsuwany od ról. Jak sam wspominał: „Postanowiono zniszczyć mnie nie tylko artystycznie, lecz również psychicznie. Nie dość, że dawano mi do tańczenia zaledwie jedno przedstawienie na miesiąc lub dwa, przestano uwzględniać w nowo przygotowywanych baletach, to niemal codziennie wzywano mnie na pouczające rozmowy i reprymendy do 1-go sekretarza komórki partyjnej w Teatrze Wielkim – notabene męża tejże primabaleriny – lub do dyrektora”.
25 marca 1970 roku Feliks Malinowski złożył wymówienie i miesiąc później wyjechał do Bejrutu, gdzie pracowała już jego żona Bożena. Tańczyli w tamtejszym zespole „Casino du Liban”.
…jako Zygfryd w „Jeziorze łabędzim” Czajkowskiego
W roku 1973 przenieśli się wspólnie do Paryża. Feliks Malinowski pracował w Moulin Rouge, a następnie w Folies Bergere, gdzie zakończył karierę artysty baletu w 1981 roku.
W czasie swojej kariery artystycznej tańczył takie role, jak m.in. Parys i Romeo w „Romeo i Julii”, Albert w „Giselle”, Basilio w „Don Kichocie”, Książę Zygfryd, Pas de trois z I aktu i Solo taniec węgierski w „Jeziorze łabędzim”, Daniło w „Kamiennym kwiecie”, Harnaś w „Harnasiach”, Józek w „Wierchach”, Pan z towarzystwa w „Voci” oraz partie solistyczne w „Święcie wiosny”, „Czterech temperamentach”, „Nocy Walpurgii” („Faust”), „Nokturnie i taranteli”, a także role tytułowe w „Panu Twardowskim” (premiera na otwarcie TW-ON), Mars w „Marsie i Florze” (Teatr Telewizji), „Orfeuszu” czy „Nagim księciu”.
…jako Basilio w „Don Kichocie” Minkusa
Od roku 1974 zaczął dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniami zawodowymi jako pedagog baletu. Prowadził lekcje i warsztaty baletowe m.in. w mediolańskiej La Scali, Operze w Palermo, Operze w Karlsruhe, Operze w Lyonie, w zespole Ballet National w Nancy, a także w Turynie, Lyonie, Dijon, Ostendzie, Mons, Ajaccio, Bastii, Tulonie, Montpellier oraz w Gdańsku – w ramach Festiwalu UNESCO „Dance of the World”, odbywającego się co roku w innym mieście świata.
Był członkiem oraz przewodniczącym jury na międzynarodowych konkursach baletowych jak np. Konkurs Tańca Ameryki Łacińskiej w Limie (Peru). Był także dyrektorem artystycznym Konkursu Tańca w Villeurbanne oraz warsztatów Ballet Corse w Ajaccio.
…jako pedagog podczas kursów mistrzowskich w Jeune Ballet Corse
Od 15. lat chorował na Parkinsona, a od 3. lat choroba praktycznie całkowicie wyeliminowała go z życia towarzyskiego. Zmarł 30 sierpnia 2018 roku w swoim paryskim mieszkaniu.
Miał 82 lata.
Msza pożegnalna w Paryżu odbyła się 7 września w kościele Saint Vincent de Paul na placu Franza Liszta w 10. dzielnicy.
W Polsce pochowany zostanie 1 października 2018 roku (poniedziałek) na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach. Miejsce wiecznego spoczynku otrzymał od Miasta Stołecznego Warszawy za zasługi dla kultury polskiej. Ceremonia pożegnalna odbędzie się o godz. 13:00 w Kościele św. Brata Alberta i św. Andrzeja Apostoła (Środowisk Twórczych) na Placu Teatralnym w Warszawie.
Bożena Malinowska i Feliks Malinowski z opłatkami w rękach
podczas ostatniego wspólnego Bożego Narodzenia
Lubił czytać książki, oglądać sport oraz pracować w ogrodzie w domu pod Paryżem. Zbierał kryształowe kieliszki do wina. Na pytanie o motto życiowe zawsze odpowiadał po prostu: „Przyjaźń”. Kochał Polskę i mimo wieloletniej emigracji utrzymywał z Ojczyzną stały kontakt – bywał w kraju 2-3 razy do roku, odwiedzając w tym czasie przyjaciół.
Miałem zaszczyt poznać Feliksa Malinowskiego w 2007 roku, w bytomskiej Operze Śląskiej podczas obchodów 70-lecia urodzin i 45-lecia pracy artystycznej Wiesława Ochmana. Chodziłem wtedy do 8. klasy szkoły baletowej. Było to dla mnie ogromne przeżycie, gdyż uczyłem się o tym artyście do egzaminów. Zapamiętałem Pana Feliksa Malinowskiego jako człowieka ciepłego, uśmiechniętego i chętnego do pomocy.
…jako Zygfryd w „Jeziorze łabędzim” Czajkowskiego
Mistrz Wiesław Ochman wspomina swojego przyjaciela tak: „Feliks Malinowski był wybitnym tancerzem o wyjątkowej prezentacji i świetnej technice. Był też życzliwym, szlachetnym i niezawodnym przyjacielem. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci”.
Niech te słowa będą podsumowaniem życia Feliksa Malinowskiego – jednego z najznakomitszych artystów baletu jaki sławił polską kulturę.
Wspomnienie dostępne również na: e-teatr.pl
zdjęcie główne: Albert z „Giselle” Adolfa Adama
zdjęcia w rolach: archiwum.teatrwielki.pl
oraz archiwum prywatne rodziny
Szkoda, że balet jest tylko dostępny dla mieszkańców dużych miast. W dodatku telewizja też bardzo rzadko pokazuje przedstawienia baletowe. Szkoda, że w telewizji jest tak dużo programów rozrywkowych, które naprawdę wstyd oglądać, a tak mało prawdziwej sztuki, która rozwija, uczy, pokazuje
prawdziwe piękno. Rolą telewizji publicznej powinno być dążenie do edukacji społeczeństwa, a nie do podlizywania się jemu poprzez pokazywanie programów na bardzo niskim poziomie kulturalnym. Jeżeli o emisji programów będzie decydować poziom oglądalności to zapomnijmy o tym , że poziom naszej wiedzy o artystach opery czy baletu kiedykolwiek będzie wyższy. Jakoś zawsze lepiej iść na łatwiznę. Wielka szkoda, że ci od których to zależy nie rozumieją tego, że są także ludzie, którzy chcieliby więcej niż seriale, kabarety, i inne straszne programy typu „ Rolnik szuka źony” czy jeszcze inne znacznie gorsze brrr. Pozdrawiam