„Cosi fan tutte” na pograniczu epok
Spektakl zaczął się skandalicznie! Podczas uwertury Guglielmo i Ferrando ubrani w Kamizelki kuloodporne z napisem ochrona kuszeni są przez dwie prostytutki. Na szczęście z każdą następną sceną jest coraz lepiej.
Niedzielny poranek w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej rozpoczął się spektaklem Cosi fan tutte Wolfganga Amadeusza Mozarta. Wykonali go studenci i absolwenci Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina oraz konserwatorium muzycznego z Sewilli.
Fatalne pierwsze wrażenie zrekompensowali nam wspaniali śpiewacy. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Katarzyna Liszcz (Despina), która aktorską grą i wspaniałym głosem stworzyła rolę dorównującą dojrzałemu artyście.
Walorami wokalnymi i interpretacją arii odznaczyli się Małgorzata Bartkowska (Dorabella), Jorge de la Rosa (Guglielmo) i Eun-Bae Jeon (Don Alfonso).
Natomiast Elżbieta Nowatorska-Lesiak (Fiordiligi), Andrzej Marusiak (Ferrando) zachwycili zaangażowaniem w budowaniu postaci. Tą młodą obsadą nie powstydziłaby się żaden teatr operowy w Polsce.
Reżyseria, scenografia i kostiumy były na pograniczu epok. Niby współczesne jednak możnaby je również wykorzystać w klasycznym spektaklu.
Ryszard Cieśla stworzył przemyślaną i ponadczasową reżyserię. Mimo wykorzystania współczesnych – niepotrzebnych rekwizytów (laptop, aparat cyfrowy, walizki na kółkach) uszanował libretto napisane przez Lorenzo da Ponte.
Wykonanie muzyczne było również na wysokim poziomie. Zagrała Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej pod batutą absolwenta UMFC Rafała Janiaka. Mimo niewielkiej liczby muzyków – co w przypadku Mozarta jest uzasadnione – spektakl był poprowadzony i wykonany po prostu tak jak trzeba!
Zadziwiał jeden fakt – choreografia. W programie istnieje, lecz na scenie nie było nic, co by ją przypominało. Obejście śpiewaka czy wykonywanie ruchów najstarszego zawodu świata to na miano choreografii trochę za mało.
Pomimo tych drobnych niedociągnięć spektakl zasługuje na uznanie. Gdyby tego typu przedstawienia były wystawiane w teatrach operowych byłoby naprawdę dobrze. Szkoda, że coraz rzadziej tak jest!
Oskar Świtała