Similar Posts

6 Comments

  1. Trudna sztuka pisania recenzji.

    Zwykle nie poświęcam swojego czasu na czytanie i komentowanie amatorskich recenzji w internecie, jednak Pańska zdecydowanie powaliła mnie na kolana, tak bardzo, że sama nie wiem od czego zacząć.
    Będąc silnie związana z polskim środowiskiem teatralnym i operowym interesując się wszelkiego rodzaju opiniami, recenzjami, nigdy
    nie doświadczyłam tak ogromnego niezrozumienia spektaklu jakim Pan – jako recenzent, ale i też zwykły widz, się wykazał. Długo zastanawiałam się czy warto tracić swój własny czas na
    próbę pomocy Panu, aczkolwiek myślę, że może przydać się w redakcji kolejnych wpisów, a przede wszystkim w odbiorze kolejnych doznań teatralno-operowych.

    Od początku:
    To bardzo wzruszające, że zapalające się świeczki były dla Pana najważniejszym, najciekawszym fragmentem spektaklu, aczkolwiek taki zabieg został po raz pierwszy zastosowany w
    „Biesach” Krzysztofa Jasińskiego, które miały premiere w 2007 roku – aż 10 lat temu i od tej pory są stale wykorzystywane w wielu spektaklach. Pan jako obyty i związany z teatrem widz powinien to wiedzieć.
    Faktycznie – Tomasz Konina genialnie wykorzystuje je w swoim dziele, ale nie są zdecydowanie tak wartym uwagi obiektem.
    Wymienienie przez Pana efektów specjalnych, przebieranek czy świeczek jako najważniejszych momentów sztuki pokazuje jak bardzo nie zrozumiał widowiska.

    Jeden z najzabawniejszych fragmentów Pana recenzji „ojciec Leonory Markiz Calatrava umiera po postrzale w drugiej scenie opery Verdiego, nie przeszkadza to jednak reżyserowi, aby tego samego śpiewaka obsadzić w całkowicie innej postaci”
    niezwykle dobitnie pokazuje jak płytkim odbiorcą Pan jest. Jestem zażenowana faktem, że musze to Panu tłumaczyć, ale może będzie to dla Pana pomocne.
    Tomasz Konina wnosi operę Verdiego na wyższy poziom, poziom symbolu, poziom zabawy z widzem. Leonora pragnąc zmienić swój los, wybiera się do zakonu mnichów.
    W jednym z nich spostrzega swojego ojca SYMBOLICZNIE, czuję w starym Ojcze Gwardianie opiekę i troskę jaką obdarzał ją zmarły rodzic. Jeśli nie jesteśmy zbyt bystrzy
    by już z początku dojść do tego sami, myślę, że scena z zarzuceniem na mnicha płaszcza po swoim ojcu jest dobitnie oczywista. Tak samo Curra już w momencie ucieczki Leonory
    jest wróżką, która pomaga jej spełnić marzenia. To świetny, zabawny zabieg mający pokazać moc i metafizykę postaci, a nie tylko i wyłącznie ich powierzchowną role.

    Nie wiem jak bardzo silnie związany jest Pan z teatrem, aczkolwiek od wielu, wielu lat zarówno w spektaklach teatralnych jak i operowych scenografia nie tylko pełni rolę
    ładnego otoczenia, ale też symbolu, odzwierciedlenia duszy bohatera oraz nadaje magiczną moc. Scenografia jest niemym aktorem w przedstawieniu. Leonora nie bez powodu przesuwa
    ciężkie belki – tworzy z nich krzyż, którego nie sposób było nie zauważyć. Czy śpiewaczka miała przesuwać tonowe kolumny? TEATR TO ILUZJA. Dlatego tworzenie 4 miejsc akcji
    spłaszczyłoby spektakl całkowicie. Powolna destrukcja scenografii, otoczenia, światła była odzwierciedleniem destrukcji dusz bohaterów.

    Widzę, że jest Pan silnie związany z Opera Śląska. Myślę, ze nie zrozumiał Pan również żartu pojawiającego się pod koniec opery, jakim jest szyb górniczy, będący pewnego rodzaju
    „puszczeniem oka” reżysera do publiczności.

    Jednym z mniej zrozumiałych fragmentów jest ten dotyczący światła. Początkowo pisze Pan o ciemnościach, następnie o jaskrawych, rażących barwach. Z tego co widzę, lubi Pan
    realizacje tradycyjne, klasyczne, powiązane z librettem, z historycznym kostiumem, w związku z tym powienien Pan wiedzieć, że większość sytuacji w „Mocy przeznaczenia” dzieje
    się w środku nocy. Światło doskonale to pokazuje, pozwalając nam się wczuć w mroczny, tajemniczy klimat. Nie wiem czy jest Pan takim ignorantem, czy tak bardzo pozbawiony
    wrażliwości, ze nie zauważył Pan jak niesamowicie powiązane było światło z danymi scenami. Całkowita czerwień w momencie śmierci ojca czy Leonory, a także nieustannie pojawiająca się
    w szczelinie między rozsuniętymi ściankami. Najzabawniejsze jest chyba jednak kompletnie niezrozumiałe stwierdzenie „jakiego używa się do podświetlania budynków od zewnątrz, a nie męczy nimi widzów podczas spektakli operowych.”
    Kompletny brak poprawnej stylistyki i gramatyki tekstu, jak na wielkiego recenzenta przystało.

    Pisząc o scenografii przyjmuje Pan postawę kompletnego amatora, człowieka który musi mieć wszytsko podane na tacy, bo jego intelekt nie jest w stanie zrozumieć oczywistych
    metafor i gry przestrzenią. Jak kościół to kościół, jak dom to dom. To trend w scenografii z okresu wielkich reform Stanisława Wyspiańskiego – zmarłego ponad 100 lat temu.
    „w drugim akcie widzimy tę samą scenografię, trochę zburzoną wojną (…) – niech i tak będzie – ale być nie może, oglądanych przez cały spektakl gdziekolwiek by akcja się nie przeniosła,
    wypisanych na ścianie (w jednej z pierwszych scen w operze) buntowniczych haseł. Także nie może być licznych rekwizytów leżących na podłodze (kolumny, fragmenty zburzonej komnaty),
    które nie pomagają, a przeszkadzają, co chwilę potykającym się o nie artystom.”
    Właśnie w tym momencie pokazuje Pan jak bardzo jest Pan niezdolny do jakiejkolwiek interpretacji – to postawa niemalże dziecięca, proponuje Panu najpierw zadać sobie pytanie
    PO CO? W JAKIM CELU? zanim zacznie pan naiwną, uzasadnioną jedynie swoim brakiem obycia krytykę.

    Pana pogląd na kostium jest niemalże archaiczny – wszystko ma być nudne, historyczne, pozbawione charakteru. W współczesnym teatrze kostium nie tylko jest przedstawieniem
    epoki, tła, ale jest kolejnym, podobnie jak scenografia aktorem, a właściwie odzwierciedleniem aktora. Nadaje mu charakter, ukazuję jego świat wewnętrzny.
    Mam wrażenie, że jest Pan pozbawiony jakiejkolwiek wrażliwości i jedynym celem Pana wizyt w teatrze jest chęć zobaczenia czegoś „śliczniutkiego”.

    „Prywata sceniczna” to zdecydowanie najśmieszniejszy akapit w Pana wypocinach. Naprawdę myśli Pan, ze dwójka niezwykle wykształconych aktorsko śpiewaków, wielkiej
    instytucji jaką jest Opera Śląska pozwoliłoby sobie na pogawędki w trakcie spektaklu? Czy nie pomyślał Pan jak chyba każdy na widowni, że ich „pogawędka” ma na celu
    pokazanie nam zalotnej natury cyganki oraz jak bardzo w rzeczywistości nie są zainteresowani sprawami miasta?

    Co do dyrygenta i śpiewaków – nie ma innego wyjścia niż wysłanie Pana na lekcje muzyki w szkole podstawowej, gdzie Pani nauczycielka wytłumaczyłaby Panu co to czysta nuta,
    jak działa pauza w muzyce i w jakim celu się ją stosuję. Jestem zszokowana faktem, że Pan, jak czytam – pedagog baletowy, będzie uczył i wypuszczał w świat młodych
    artystów bez podstawowej wiedzy na temat dźwięku.

    Myślę, że koniec Pana recenzji jest najpiękniejszy, mimo całej powyższej krytyki, podobało się Panu i chętnie zobaczy Pan jeszcze raz.
    Tomasz Konia, Jakub Kontz, Joanna Jaśko-Sroka, Monika Myśliwiec, Dariusz Pawelec oraz Zofia Dowjat to wielcy artyści. Wielcy artyści polskiej sceny operowej.
    Myślę, że powinie Pan z ich dzieła wiele się nauczyć, docenić, a nie krytykować, coś czego po prostu jako człowiek nieoczytany, nieobyty i chyba niestety niezbyt bystry, nie zrozumiał.

    Na zakończenie polecam słownik ortograficzny, podstawowy podręcznik polskiej gramatyki i stylistyki oraz jakieś dobre kompendium wiedzy o operze, literaturze, teatrze, muzyce
    oraz niestety sztuce, gdyż Caravaggio i Veermer niewiele z malarstwem realistycznym mają wspólnego. Realizm w sztuce to nurt powstały w XIX wieku, wiele lat po śmierci wcześniej
    wspomnianych wielkich malarzy.

    Mam nadzieję, ze jako dojrzały, obeznany recenzent nie pozbędzie się Pan mojego komentarza, który naprawdę wiele Pana nauczy.

    1. Szanowna Pani,
      ten komentarz sugeruje, jakoby moja recenzja osobiście Panią dotknęła. Na tej stronie można się jednak podpisywać i sądzę, że elegancko by było właśnie to zrobić.

      Tak, reżyser przeniósł nas na inny poziom – napisałem jaki – tylko co na to Verdi? 🙂

  2. No dawno się tak nie uśmiałem czytając tę recenzję. Ale krótko, po męska, bo testosteron na tej stronie mało, o Komanderze nikt w Polsce i na świecie nie usłyszał i nie usłyszy- barwa głosu KOSZMARNA, średnicy i techniki brak, a aktorsko zawsze tak samo. Moc przeznaczenia w Operze Śląskiej to sukces dyrygenta, reżysera i odtwórczyni roli Leonory Ewy Biegas. Koniec. Ale ojciec Pana Oscara Świtały to pierwszy fan i klasie Pana Komandery- stąd ta laurko- recenzja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *